Są takie miejsca, w które po prostu chcemy wracać. Nie musimy, ale jakaś siła wyższa sprawia, że wsiadając do auta, pociągu lub innego środka transportu, zmierzamy w jakimś konkretnym kierunku. W moim przypadku dzieję się tak na myśl o Babiej Górze. Jej wyjątkowość, połączona z charakterystyczną tajemniczością, inność, a jednocześnie różnorodność, nie pozwalają o sobie zapomnieć.
Z punktu widzenia topografii Babia Góra jest potężnym masywem górskim na którym możemy wyróżnić dwa kluczowe szczyty m.in. Małą Babią Górę oraz najwyższe wzniesienie w Beskidach jakim jest Diablak (albo Diabelskie Skały). Wysokość (1725 m n.p.m.) i ekspozycja powodują wyjątkowe zróżnicowanie warunków klimatycznych, co sprawia, że roślinność w miarę wzrostu wysokości układa się piętrowo (pionowo). Babia Góra jest ostoją dla wielu gatunków, które z powodu silnej presji człowieka z trudem znajdują sobie miejsce poza obszarami chronionymi.
Magiczna, wyjątkowa, wszechstronna – z jednej strony, by dotrzeć na szczyt, przemierzasz drogę wiodącą przez las, a z drugiej strony – wdrapujesz się pokonując niezliczone skały.
Na Babią Górę prowadzi kilka szlaków. Z Polski dojdziemy od Krowiarek czerwonym i niebieskim szlakiem albo z Zawoi żółtym, czerwonym oraz zielonym. Ostatni fragment żółtego szlaku zwany „Percią Akademików” jest najtrudniejszym podejściem w Beskidach. Natomiast od strony słowackiej dostaniemy się żółtym szlakiem ze Slanej Vody.
Ten, którym szedłem zimową porą prowadzi od Przełęczy Krowiarki czerwonym szlakiem.
Babia Góra nazywana Królową Beskidów – niczym kobieta bywa kapryśna i nieprzewidywalna – można być tam wiele razy i nigdy nie zobaczyć przepięknych widoków, które oferuje, a przy odrobinie szczęścia – być po raz pierwszy i zobaczyć wszystko. Jest zagadką, która towarzyszy przez całą trasę – tam i z powrotem.
Wędrówka przez las trwała ok. 1 h. moim oczom ukazał się pierwszy punk widokowy na Sokolicy (1367 m n.p.m.). Mglisty krajobraz sprawił, że odtwarzałem w pamięci widoki z poprzedniego wyjścia na Babią Górę.
Idąc dalej mijałem częsciowo zasypane kosodrzewiny, wspinając się coraz wyżej w stronę upragnionej „królowej”.
Mijając kosodrzewinę wchodzimy na otwartą przestrzeń. Rozochocony przejaśnieniami i głębokim błękitem nieba, mknąłem ku górze…
Niestety Babia Góra zmieniła prawdopodobnie zdanie co do pokazania tego, co najpiękniejsze, bo na szczycie pogoda zmieniła się diametralnie i niestety możliwe było tylko zdjęcie przy kamiennej ścianie, chroniąc się jednocześnie przed silnym wiatrem.
Po takim wyczerpującym wyjściu polecam zejść czerwonym szlakiem do Schroniska PTTK Markowe Szczawiny na pyszną czekoladę na gorąco. Może i nie była podana w zbyt gustowny sposób ale w smaku jest świetna.
Cóż, ktoś kto nigdy nie był na Babiej Górze może zapytać po co tam iść skoro istnieje duże prawdopodobieństwo przemarznięcia i irytacji związanej z kapryśnym babiogórskim mikroklimatem. Zachwyt Babią Górą jest niewyjaśnialny, to jest tak jak z miłością. Kochasz swoją wybrankę serca, która czasami wyprowadza Cię z równowagi i doprowadza do szału, ale przecież dobrze wiesz, że ona daje Ci wszystko od siebie i jest najcudowniejszą kobietą w Twoich oczach. Tak też jest z Babią Górą…
Babia Góra dwa razy dala mi w kość (na szczescie wszystko skończyło się dobrze;)) – super relacja!
PolubieniePolubione przez 1 osoba