Nasz jednodniowy wypad w Beskid Żywiecki w jednej chwili stanął na włosku… W dzień przed wyjazdem dopadł mnie okrutny katar i totalnie złe samopoczucie. Naładowana wyobrażeniami o pięknej, mroźnej i przede wszystkim śnieżnej zimie w górach, nałykałam się przeróżnych ziołowych mikstur, połączonych z inhalacjami i dużą ilością cytryny. Pomogło na tyle, by z samego rana wyjechać do Korbielowa, niestety ze znacznie zmodyfikowanym planem. Czy warto było jechać? Czy zima w górach wygląda naprawdę tak zjawiskowo? Kiedyś mój towarzysz obiecał mi, że odkryję zimowe oblicze Beskidów, które już na zawsze będzie w mojej głowie…
Już sama droga do Korbielowa była przepiękna. My jechaliśmy z Tarnowa przez Kraków oraz Suchą Beskidzką. Gdzieniegdzie „wyrastały” wzniesienia pokryte warstwą białego puchu. Dookoła nie brakowało drzew po same wierzchołki otulonych śniegiem.

Samochód zostawaliśmy na parkingu w Korbelowie-Kamiennej. Otuliło nas mroźne, górskie powietrze. Wybraliśmy zielony szlak pieszy, prowadzący z Kamiennej, przez Czarny Groń na Halę Miziową, by tam ogrzać się w schronisku. To niecałe 5 km drogi, z sumą podejść 636 m. W zimie trasa może jednak przysporzyć nieco trudów. Schronisko na Hali Miziowej położone jest na stokach Pilska w Beskidzie Żywieckim.

Od samego początku czuć było klimat górskiej, prawdziwej zimy. Wiedziałam, że moje marzenie właśnie się spełnia. Drzewa ubrane w śnieżno-lodowe szaty, biały puch, lekko skrzypiący pod butami i mroźny delikatny śnieg smagający nasze twarze, sprawił, że poczułam się jak baśni o dalekich, śnieżnych krainach. Dla mnie to wejście w baśniowy świat było nowością, ponieważ jeszcze nigdy nie byłam świadkiem takiego zimowego przedstawienia.


Rozglądając się na wszystkie strony widać było wszechogarniającą biel. Nawet niebo przybrało szaro-białych barw. Dosłownie chłonęłam każdy kolejny odcinek trasy. Mój towarzysz tyle opowiadał o górskich zimach, ale te opowieści nie oddały tego co ujrzałam.


Nie ukrywam, że szlak dał mi się we znaki dość mocno – w pewnym momencie miałam już całkiem dość, stawiając kolejne kroki w śniegu po łydki. Ale wtedy pomyślałam sobie, że nie po to tu przyjechałam by tylko narzekać – przecież za każdym razem, gdy jestem w górach sama sobie udowadniam, że dam radę. Przecież tam na górze będzie czas na odpoczynek i radość, i widoki, które rekompensują wszystko.


Pobielona Hala Miziowa przywitała nas dość monochromatycznym obrazem… W zasadzie oprócz śniegu nic nie było widać. Śniegu, w którym brnęliśmy po kolana, lekko odbijając od szlaku,wraz z kilkoma innymi piechurami. Nieco wyżej w oddali wyłonił się sporej wielkości budynek schroniska, wokół którego gromadzili się narciarze, snowboardziści i skiturowcy.


Ochoczo poderwałam się w stronę schroniska – miło było ogrzać się trochę i odpocząć. Pozbierać myśli i nacieszyć się tym, że jestem w górach w sezonie zimowym. Wciąż czułam się jak bohaterka pięknej niekończącej się baśni. Tak, zdecydowanie byłam w raju, z którego powróciłam naładowana energią i przepełniona szczęściem.




Zachwycił mnie zimowy krajobraz Beskidów. Do tej pory byłam przyzwyczajona do zielonych wzgórz niczym z powieści o losach Ani Shirley. Udało mi się też zobaczyć prawdziwie złotą jesień. Tą wyjątkową zimę, którą nieraz widziałam oczami wyobraźni, w końcu też poznałam. I pokochałam – chcę więc więcej brodzenia w śniegu oraz ubrań i włosów, na których zamarza śnieg.


Cudownie spędzony czas na górze powoli dobiegał końca. W drodze powrotnej jeszcze raz zachwyciliśmy się magiczną zimą w górach. W głowach – jak zwykle, już zrodził się kolejny plan następnej podróży… Kto wie, może w podobne tereny?






A gdzie zdjęcia deseru ze schroniska??? 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nawet my czasem musimy powiedzieć stop słodyczom 😜 Widoki zrekompensowały wszystko 😍
PolubieniePolubienie
Koniec świata :p
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zima w górach jest przepiękna. Jeśli tylko jest bezpiecznie warto je odwiedzić. Chyba rok temu byliśmy w hotelu na szczycie Małego Cichego. O hotelu nie ma co opowiadać, ale dojazd do niego był przez piękny las. Było tuż po opadach śniegu, wszędzie wisiały ogromne, ciężkie, białe, ale przecudne gałęzie tu nad drogą.
A i my pojechaliśmy z walizką lekarstw i większość czasu przesiedzieliśmy w hotelu. Nie żałuje, było cudnie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
My też żadnego wyjazdu nie żałujemy a tym razem było na tyle wyjątkowo bo spotkaliśmy bajkowy obrazek zimy 😀 . Po zachwycających widokach choroba całkowicie odeszła w niepamięć 😉
PolubieniePolubienie