Śladami zimy w Beskidzie Żywieckim

Po cudownie spędzonym czasie na Hali Miziowej postanowiliśmy wrócić w tereny Beskidu Żywieckiego. Tym razem wybór padł na Halę Rycerzową. Wspomnienie pięknej białej zimy towarzyszyło nam przez całą drogę.

Jechaliśmy przez Andrychów, a na wysokości miejscowości Kocierz Moszczenicki doznaliśmy lekkiego szoku – droga przybrała wygląd szlaku górskiego – cała biała, oblodzona, po dwóch stronach otulona lasem.

Naszą pieszą wędrówkę rozpoczęliśmy w Soblówce. Na Halę Rycerzową prowadzą stamtąd dwa szlaki – żółty oraz czarny. Po uprzednim poczytaniu informacji na temat obu szlaków, postanowiliśmy wybrać ten, który był już przetarty.

Zaparkowaliśmy samochód na parkingu pod kościołem. Czarny szlak przez pierwsze kilkadziesiąt minut prowadzi drogą. W okresie letnim trasa nie powinna zająć dłużej niż ok. 2 godz. Zimą niestety zajmuje ona znacznie dłużej. 5,6 km trasy z sumą podejść 494 m prowadzi w znacznej części przez gęsty las.

Dzień był dość mroźny, na szczęście nie padało, nie sypał też śnieg.img_2274 (800x533) Początkowo widziałem jak dużo energii jest w mojej towarzyszce. Gdy tylko na nią zerkałem, to i mnie niosła niesamowicie pozytywna energia i radość, że to w końcu ja zaraziłem ją miłością do gór.

Idąc pierwszym etapem szlaku spotkaliśmy bardzo osobliwą odśnieżarkę, chyba jedyny sprzęt jaki mógł tutaj dojechać i odśnieżyć drogę ludziom w ostatnich domach w Soblówce.

img_2271 (800x533)

Po ok. 40 min. tuż za ostatnimi zabudowaniami pojawiły się pierwsze piękne widoki. Powoli zaczęło się przejaśniać. Zaskoczeni tą nagłą zmianą pogody, cieszyliśmy się, że słońce będzie prowadzić nas ku górze. Otuleni ciepłem promieni słonecznych spoglądaliśmy w stronę Hornej Oravy oraz Beskidu Żywieckiego (m.in. Gruba Buczyna, Velky Kopec, Maly Kopec czy Usust).

Szlak był dość dobrze przetarty, więc nie zapadaliśmy się po kolana w śniegu. Trasa powoli zmieniała swoje oblicze. Weszliśmy w zabielony las, a nasza droga prowadziła coraz bardziej w górę.

Moja towarzyszka co jakiś czas robiła krótkie przerwy, by trochę odpocząć. Widać było, że jest już lekko zmęczona. Z drugiej strony może po prostu podziwiała las przykryty białym puchem i napawała się bezgraniczną ciszą i spokojem…

Gdy pojawiła się drewniana tabliczka wskazująca drogę do Bacówki PTTK na Hali Rycerzowej, znów zmieniły się warunki atmosferyczne. Nagły zimny śnieg i całkowicie zachmurzone niebo sprawiły, że optymizm mojej towarzyszki lekko zgasł. Co gorsze, to nie był jeszcze koniec naszej wędrówki. Doskonale widziałem, że ona nie zrezygnuje i dojdzie na Halę Rycerzową – taka już jest – bardziej ekspresyjna w okazywaniu emocji, ale jednocześnie zdeterminowana w dążeniu do celu.

img_2353-533x800

Po ok. 3 godzinach pieszej wędrówki naszym oczom ukazał się ośnieżony szlakowskaz, z rozwidleniem szlaków. To był zwiastun rychłego dotarcia do bacówki, ale jednocześnie najtrudniejszy fragment całego szlaku, gdyż tu było najwięcej śniegu. Gdy w końcu w oddali zobaczyliśmy bacówkę, okazało się, że pokrywa śniegu jest na tyle głęboka, że moja towarzyszka niemal do połowy utknęła w śniegu. Mokry śnieg nie przestawał sypać, a zimny wiatr sprawiał, że płatki śniegu szybko przymarzały na naszych twarzach i włosach.

Niewielka chatka bacówki na tle nieograniczonej ilości śniegu wyglądała wprost bajecznie. Znowu poczuliśmy się jakbyśmy nagle, ni stąd ni zowąd trafili do jakiegoś zaczarowanego świata. Cudownie było rozglądać się na wszystkie strony i widzieć tą magię. 

Ze względu na ograniczony czas, w bacówce zdążyliśmy wypić grzańca i herbatkę. Czas upływał nieustępliwie i za szybko. Gdy nagle wybiła godzina 15.00 ze smutkiem stwierdziliśmy, że czas schodzić na dół. Dobrze znałem to spojrzenie mojej towarzyszki – spojrzenie pełne smutku, że musimy już iść a jednocześnie radości, bo spełniła swoje kolejne marzenie.

img_2432

Pomimo szczerych chęci powrotu żółtym szlakiem, znowu wybraliśmy czarny – po pierwsze, bo był już przetarty, po drugie w zimowych warunkach jest po prostu szybszy.

Pod koniec wędrówki przydały się nam czołówki, bez których dalsze wędrowanie nie byłoby zbyt bezpieczne. Zachęcamy Was – zwłaszcza tych rzadziej wybierających się w góry do zabierania ze sobą czołówek zawsze, bo nigdy nie wiadomo kiedy z nich będziemy musieli skorzystać.

7 Comments

  1. Aż przypomniał mi się sierpniowy biwak na Rycerzowej i marsz na Przegibek 🙂 Gratuluję udanej wyprawy, chociaż sądząc po ilości śniegu i opisie, nie było to takie proste… Pozdrawiam!

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s