Beskid Niski jest wyjątkowo tajemniczy ze względu na to, co oferuje. To, że są tu góry, to przecież oczywiste. I że są ogromne powierzchnie porośnięte lasem oraz piękne panoramy – w zasadzie też. Są też piękne, zabytkowe cerkwie położone na Szlaku Architektury Drewnianej. Ale tutaj znaleźć można znacznie więcej. Cisza i spokój zwiastują nie tylko udany wypoczynek i relaks. Są tu takie miejsca, w których jedynie wiatr od czasu do czasu na myśl przywołuje dawne życie w okolicznych wioskach. Atrakcji jest mnóstwo, trzeba tylko poświęcić nieco czasu, by je znaleźć…
Łemkowskie wsie i cerkwie
Od jakiegoś czasu podążamy śladami łemkowskich wsi i dawnych cerkwi. Tym razem wybraliśmy się do położonej w woj. małopolskim Nieznajowej (teren Magurskiego Parku Narodowego). Teren jaki ona zajmuje, administracyjnie leży w gminie Sękowa, w pow. gorlickim. Do wsi można dostać się na kilka sposobów. My wybraliśmy opcję z własnym wozidłem. Jadąc od strony Jasła należy kierować się na drogę wojewódzką 992 w stronę Nowego Żmigrodu i Krempnej. Kilka kilometrów za Świątkową Małą należy skręcić w prawo (za znakiem na Nieznajową). Tam znajdziecie drogę szutrową. My na jej końcu pozostawiliśmy samochód – tuż przed znakiem zakazu (Teren Magurskiego Parku Narodowego). Znajduje się tam szeroki teren, na którym można bezpiecznie zaparkować.
Stąd podążyliśmy szeroką doliną przez Rozstajne, którą otaczają wzgórza – od północy Uherec, na południu Feszówka, od zachodu Żydówka i od wschodu Cyrla. Niemal wzdłuż drogi spokojnie płynie Wisłoka, do której wpada tu Zawoja. Po jakimś kilometrze spaceru ukazała się tablica informacyjna o dawnej wsi, mapa jej niegdysiejszej zabudowy oraz kilka starych fotografii.


Nieznajowa zanim stała się nieistniejącą wsią, miała dość długą historię. W zapisach istniała już w XVI w. W 1780 r. wybudowano tu cerkiew grekokatolicką pw. św. Kosmy i Damiana. Podobno była jedną z najpiękniejszych cerkwi na całej Łemkowszczyźnie. Niestety nie przetrwała II wojny światowej i czasów jakie nadeszły po jej zakończeniu.

Podobno gdzieś tutaj była kiedyś karczma prowadzona przez zamieszkującego wioskę Żyda, a co kawałek znajdowały się chyże pośród których ulokowane były aż dwa sklepy. Była również wspomniana cerkiew i mieszkańcy żyjący swoim normalnym życiem. Wieś znana była ze swoich targów, które odbywały się tu regularnie co dwa tygodnie, pracowały tu aż dwa tartaki. Niestety w 1945 r. wszyscy mieszkańcy musieli spakować swoje dobra i wyjechać na radzieckie tereny Ukrainy. Oczywiście nie wyjeżdżali z własnej woli, zostali do tego zmuszeni. To co pozostało w Nieznajowej i zdołało przetrwać wojnę, zostało zniszczone przez więźniów z zakładu karnego, który powstał w tej okolicy.

W tej nieistniejącej wsi czas jakby się zatrzymał w jakimś zupełnie nienaturalnym momencie. Jedynie symboliczne drzwi z nr 10 od dawnej łemkowskiej chyży, zniszczona droga i okoliczne krzyże oraz kapliczki potwierdzają, że niegdyś była tu wieś. Bez domów, bez ludzi, ich codziennych prac i gwaru, jest tu po prostu dziwnie. Niby pięknie, niby majestatycznie, ale historia tego miejsca wymusza chwilę zadumy… Po wysiedleniu mieszkańców długo wypasano tu owce, a teren nie zarósł lasem. Dziś można tu podążać drogą w poszukiwaniu śladów dawnej wsi. Około 500 m od ujścia Zawoi znaleźć można pozostałości cmentarza łemkowskiego, na którym znaleźć można kilkanaście nagrobków.



W miejscu, w którym Zawoja wpada do Wisłoki, znaleźć można chatkę w Nieznajowej, którą opiekuje się Stowarzyszenie Miłośników Nieznajowej. To stara chałupa, pamiętająca stare dzieje Nieznajowej, którą dobrzy ludzie w czynie społecznym naprawili. Przed wojną była tu leśniczówka. Po wojnie, w 1969 r. to właśnie tutaj urządzono zakład karny. Podobno więźniowie przekonani byli o tym, że znajdują się gdzieś daleko na Syberii… Dziś można tam przenocować, posłuchać dźwięków gitary, upichcić coś na starym piecu. Luksusów tu nie znajdziecie, za to schroniskowy klimat na 100%. Niestety do samej chatki nie dotarliśmy… Widać było, że świeci pustką, z drugiej strony przeprawa rzeką z naszym Juniorem nie należała do spraw priorytetowych… Do chatki można się dostać idąc żółtym szlakiem od strony Wołowca w stronę Radocyny.

Niedaleko Nieznajowej znajdziecie Świątkową Małą. Znajdziecie tu dawną łemkowską grekokatolicką cerkiew pw. św. Michała Archanioła. Najprawdopodobniej wybudowana została w 1762 r. W 1927 r. w czasie rekonfesji na prawosławie, mieszkańcy Świątkowej Małej, ale także okolicznych wsi przeszli na prawosławie. Świątynia nadal pozostawała w rękach kościoła katolickiego obrządku grekokatolickiego. W latach 50-tych XX w. świątynia przeszła w ręce katolików obrządku rzymskiego.
Cerkiew posiada konstrukcję zrębową. Jest orientowana, trójdzielna. Posiada sygnaturkowe wieżyczki. Niestety świątynia w czasie naszej wizyty była zamknięta. Ale z zewnątrz także jest piękna.
We wnętrzach cerkwi znaleźć można częściowo rozkradziony ikonostas barokowy z rokokowymi elementami. Na ścianach bocznych zachowały się ikony cerkiewne pochodzące z XVI i XVII w. Znajduje się tu m.in. ikona Sądu Ostatecznego z 1653 r.

Naszym docelowym punktem był szczyt Wysokie (657 m n.p.m.). Prowadzi na niego zielony szlak z Krempnej – długi i prawie w całości asfaltowy. Ciężko nie narzekać – zwłaszcza z 11 kg dodatkowego bagażu na brzuchu, który co jakiś czas ma ochotę pochodzić na własnych nóżkach, kopiąc przy tym niemiłosiernie. Można więc trochę ułatwić sobie sprawę i spróbować zaparkować nieco dalej – byle przed znakiem zakazu wjazdu na teren MPN. Dla tych jeszcze bardziej nienawidzących asfaltowych szlaków mamy informację, że 30-stu pierwszych „szczęśliwców” może każdej doby wjechać swym wozidłem na teren Magurskiego Parku Narodowego. Trzeba tylko wysłać odpowiedni sms z nr rejestracji samochodu (zgodnie z umieszczoną informacją na tablicy tuż przed wjazdem na teren MPN).
Wracając do asfaltowej drogi, na wielu stronach przeczytacie, że jest ona tak dziurawa, że nawet nie ma sensu nią jechać bez uszczerbku na zawieszeniu. Po dzikim i nieokiełznanym Beskidzie Niskim rzeczywiście właśnie tego się spodziewaliśmy. A tu proszę, niespodzianka – nasze rodzinne miasto nie bardzo może poszczycić się drogą w tak dobrym stanie.

Podążając tym równym asfaltem możecie wybrać dwie opcje. W miarę szybko ewakuować się z asfaltu w stronę pożądanego szczytu lub wybrać opcję nr 2 i iść nadal asfaltem. Opcja nr 2 spowoduje, że nie ominą Was nieistniejące łemkowskie wsie – Ciechania (Tychania) czy Żydowskie, po których praktycznie nie zostało śladu, jakby nigdy tu życia nie było. To naprawdę wyjątkowo dziwne uczucie, bo to nawet nie skansen… To cmentarzysko ludzkich marzeń o domach zamieszkanych w spokojnych czasach. Ciechania została zrujnowana podczas II wojny światowej. Przechodząca przez nią linia frontu niemiecko-sowieckiego, a raczej zażarte walki, jakie tutaj prowadzono, nie pozostawiły złudzeń – zniszczenia były tak duże, że pozostawieni bez domów mieszkańcy w ramach akcji przesiedleńczej wyjechali na tereny dzisiejszej Ukrainy. Zniszczeniom nie oparła się nawet cerkiew.




I tylko te nieistniejące wioski oraz naprawdę urocze i sielankowe beskidzkie panoramy sprawiają, że ta asfaltowa droga nie jest aż tak nudna…
W pewnym momencie po prawej stronie ukaże Wam się niczym fatamorgana Czumak – miejsce, które zmienia asfalt w leśną ścieżkę – w przypadku, że nadal podążacie na Wysokie.
W dalszym ciągu zielonym szlakiem poszliśmy więc lekko w górę. Musimy Wam szczerze przyznać, że to jeden z najnudniejszych szlaków, które odwiedzaliśmy – cały czas wiedzie przez las – jakiś taki ponury, nieprzyjazny, a może po prostu – w końcu dziki, jakby trochę zapomniany.

Dochodząc do polany, uświadomiliśmy sobie, że warto było „przemęczyć” ten szlak. Widoki stąd są prawdziwie zjawiskowe. Takie typowo beskidzkie.
Z polany rozpościera się widok na piękne wzgórza Magurskiego Parku Narodowego m.in.: od północy w stronę zachodnią: Żydowska, Słodkie, Cyrla, Feszówka, Debra czy Dębi Wierch. W oddali widać z kolei Pasmo Beskidu Niskiego. Przy dobrej widoczności podobno dostrzec można też Tatry.





Wysokie, to fantastyczne miejsce na rodzinny piknik. Widoki otaczają nas niemal z każdej strony. Na polanie jest na tyle płasko, że bez problemu można rozłożyć koc i cieszyć się wspólnymi chwilami. Junior był zachwycony, bo po pierwsze mógł spokojnie potuptać sobie na szczycie, po drugie początek szlaku też szedł na własnych nóżkach – więc jemu chyba szlak w ogóle nie przeszkadzał. No i powiem Wam szczerze, że karmienie piersią w takich okolicznościach przyrody to super sprawa.
Po jakiejś godzince odległe chmury burzowe zagoniły nas do pakowania się. Zejść możecie tą samą trasą lub wybrać opcję zejścia do Krempnej. Tutaj już wszystko zależy od Was.

Tak czy owak w Krempnej czekać będzie na Was dawna grekokatolicka cerkiew pw. śś. Kosmy i Damiana. Obecnie jest to rzymskokatolicki kościół parafialny pw. św. Maksymiliana Kolbego. Zgodnie z umieszczoną nad drzwiami inskrypcją, świątynia wybudowana została w 1782 r., inna zaś data mówi o roku 1778. Najstarszym członem świątyni jest wieża (prawdopodobnie pochodząca z wcześniejszej cerkwi, która stała w tym miejscu), natomiast sanktuarium z zakrystią, nawa i babiniec wykazują dużą jednorodność i mogły powstać w tym samym czasie, tj. ok. 1778 r. Wewnątrz świątyni znajduje się kompletny ikonostas wykonany w latach 1835–1836. Carskie wrota są ażurowe ze sceną Zwiastowania i postaciami czterech ewangelistów. Na ścianie nawy zawieszono Deesis ze starszego ikonostasu z tej świątyni datowany na 1664 r. oraz ikony: Mikołaja Cudotwórcy i Opieki Matki. Zostały one zdjęte podczas ostatniego remontu. Nad drzwiami wejściowymi znajduje się drewniana tabliczka fundacyjna. W przedsionku cerkwi znajduje się feretron z figurą Matki Boskiej uważaną za cudowną.


Zmęczeni i wygłodzeni po całym dniu przygód wybraliśmy się do Fish Baru Pstrąg i Karp w Foluszu, który słynie głównie z podawanych tu pstrągów, odławianych w tutejszym stawie.
To bar, w którym można zjeść na miejscu pysznego pstrąga, przyrządzanego na kilka sposobów. Takiej rybki jeszcze nigdzie nie udało nam się zjeść. Po prostu pycha.

W Fish Barze możecie sami złowić rybkę (sprzęt można wypożyczyć na miejscu). Obsługa albo przyrządzi Wam wyłowioną rybę albo wypatroszy i zapakuje na wynos. Obok znajduje się plac zabaw, choć samo patrzenie na pływające w stawie ryby też bywa atrakcją dla dzieci.
Jeśli zostajecie w Beskidzie Niskim nieco dłużej, możecie zahaczyć o Iwonicz-Zdrój lub Wysową. To oczywiście tylko część okolicznych atrakcji.
Cudny Beskid Niski! Uwielbiam te piękne łemkowskie cerkwie. Nieznajową zapisuje na następny wyjazd w tamte tereny. Właśnie dla takich nieznanych i pustych miejsc lubię jeździć w góry.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nieznajowa ma wyjątkowy klimat, ale takich wsi jest tam wiele. My sami planujemy powrót w tamte okolice, bo do odkrycia jeszcze wiele pozostało. Słodko pozdrawiamy 🙂
PolubieniePolubienie
W pełni zgadzam się z opinią na temat niewątpliwego uroku Beskidu Niskiego! 😁 Z uwagi na obecną sytuację, zastanawiam się na ponowne odwiedzenie go – po 20 latach przerwy. Problemem jest tylko wybór odwiedzanej części (całego nie da się wyeksplorować nawet w trakcie 3 tygodni urlopu).
PolubieniePolubienie
Polecamy na początek trasę okrężną w Magurskim Parku Narodowym. A na troszkę dłuższe łażenie to najciekawiej wydaję się iść fragmentem Głównego Szlaku Beskidzkiego, który znajduję się Beskidzie Niskim.
PolubieniePolubione przez 1 osoba