O Miasteczku Galicyjskim dowiedzieliśmy się całkiem przypadkiem. Prawdopodobnie mój towarzysz przeczytał jakiś krótki artykuł o miasteczku, które w zupełności można identyfikować z dawną Galicją. A że Tarnów nie jest zbyt odległy od Nowego Sącza i w dodatku również należał do dawnej Galicji, to dość szybko podjęliśmy decyzję, że chętnie zobaczymy, jak dawniej żyło się w naszych rejonach.
Niedzielnym południem wyruszyliśmy w stronę Nowego Sącza, zainspirowani historią, z jednoczesnym oczekiwaniem na pyszną kawę i słodkości, które rzekomo znaleźć można w Miasteczku.
Określenie Galicja nierozerwalnie wiąże się z rozbiorami Polski w latach 1772, 1793 i 1795, których dokonały Austria, Prusy i Rosja. Część obszaru zagarniętego państwa polskiego znalazła się pod panowaniem Austrii, jako nowa prowincja monarchii, zwana Galicją i Lodomerią. Jej ostateczne granice, po okresie wojen napoleońskich na ponad 100 lat określiły ustalenia Kongresu Wiedeńskiego w 1815 r. W granicach tych w przybliżeniu znajdowały się dzisiejsze województwa małopolskie i podkarpackie oraz przedwojenne województwa lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie, stanowiące aktualnie tzw. Zachodnią Ukrainę. Obecnie „Galicja” jest pojęciem bardziej o charakterze kulturowym i historyczno-administracyjnym. Po II wojnie Światowej pojęcia Galicji stopniowo zanikało. Refleksje związane z Galicją odżyły po 1989 r. (upadek komunizmu). W pamięci Polaków Galicja kojarzyła się znacznie lepiej niż obszar pod dwoma pozostałymi zaborami. Największy wpływ na to miał fakt historyczny – na przełomie XIX i XX w., w związku z liberalną polityką wewnętrzną Austro-Węgier, przejawom polskości w Galicji nie zagrażała polityka germanizacji, czy rusyfikacji, jak to miało miejsce w pozostałych zaborach. Liczne materialne ślady intensywnego rozwoju miast galicyjskich przypominają o długich latach panowania Franciszka Józefa I Habsburga, zmarłego w 1916 r. cesarza Austrii od 1848 r. i „apostolskiego króla Węgier” od 1867 r.
Rekonstrukcja fragmentu zabudowy małomiasteczkowej obejmuje niewielki plac rynkowy i pierzeje z kilkunastoma domami. Miasteczko stylizowane jest na miasteczka dawnej monarchii austro-węgierskiej z przełomu XIX i XX w.
Zachodnią pierzeję rynku zajmuje ratusz. Budynek ze smukłą wieżą i arkadowymi podcieniami jest repliką siedziby starosądeckich władz, której wznoszenie rozpoczęto na początku XIX w., ale po pożarze nigdy nie dokończono.
Ratusz pełni funkcje reprezentacyjne oraz konferencyjno-hotelowe. Na parterze znajduje się recepcja, kawiarnia oraz sala wystawiennicza. Pierwsze piętro stanowi czytelnia i obszerna sala główna. Najwyższą kondygnację ratusza zajmuje 12 stylowo umeblowanych pokoi gościnnych.
Z ratuszem sąsiadują dwa domy mieszczańskie ze Starego Sącza. W jednym urządzono atelier fotograficzne oraz warsztat zegarmistrzowski. W atelier fotograficznym można wykonać zdjęcie portretowe w stylu retro.
W Miasteczku Galicyjskim nie zabrakło też kapliczki Św. Floriana, wzorowanej na istniejącym w Zakliczynie od połowy XIX w. obiekcie kultu religijnego. Św. Florian jest patronem strażaków.
Nieodłącznym elementem architektury wsi i małych miast była i jest do dzisiaj remiza strażacka. W zrekonstruowanej w Miasteczku gromadzone jest rozmaite wyposażenie: wozy, hełmy, bosaki, węże gaśnicze i sikawki.
W domach przy rynku urządzono m.in. sklepik z pamiątkami i antykwariat, pracownię rzemieślnika wyrabiającego drewniane ozdoby i zabawki, aptekę w stylu retro, pracownię żydowskiego krawca i pocztę. W miasteczku znajduje się także sklep kolonialny, do którego przyciąga unoszący się w powietrzu aromat kawy i cynamonu, a także cukiernia lwowska, w której okazjonalnie pojawiają się wyroby piekarnicze oraz cukiernicze.
Budynek pocztowy stanowi rekonstrukcję nieistniejącego już budynku z Lipnicy Murowanej. Wewnątrz można zakupić pamiątkowe pocztówki oraz znaczki.
Przy galicyjskim ryneczku jest też karczma, w której niegdyś skupiało się życie mieszkańców Orawki (oryginalny budynek uległ zniszczeniu podczas II wojny światowej), serwująca tradycyjne dania narodów zamieszkujących dawną monarchię austro-węgierską. Na środku rynku znajduje się studnia miejska. Swoją formę zawdzięcza pierwowzorowi ze Starego Sącza, natomiast zadaszenie – studni w Krościenku nad Dunajcem.
Niedaleko karczmy znajduje się kapliczka Św. Jana Nepomucena, wzorowana na zachowanym w Czchowie obiekcie.
W miasteczku znajduje się kawiarnia zlokalizowana na parterze strzelistego ratusza. Wnętrze kawiarni jest przyjemne, ciepłe. Nie bez powodu kawiarnia nosi nazwę Cesarko-królewskiej, w końcu całe miasteczko wypełnione jest historią i czasami Austro-Węgier, cesarza Franciszka Józefa I i jego małżonki – Elżbiety Bawarskiej „Sissi”.
W kawiarni można napić się pysznej, aromatycznej kawy oraz skosztować ciast spośród których my bardzo polecamy sernik z bitą śmietaną i lodami.
Trafiliśmy na okres zimowy, gdy większość sklepików jest nieczynna, a na zewnątrz nie ma wystawionych straganików z przeróżnymi wyrobami sprzedawanymi przez okolicznych kupców. Z całą pewnością wrócimy bliżej lata, gdy miasteczko tętni życiem. Jeśli będziecie w pobliżu Nowego Sącza, koniecznie tu zajrzyjcie. Niegdysiejsze domostwa, układ urbanistyczny, mała studnia na środku niewielkiego ryneczku, wszędobylskie ślady dawnych lat zdecydowanie pozwalają poczuć klimat Galicji, życia w XIX i XX w. To taka sentymentalna podróż w przeszłość, o której raz po raz słyszeliśmy od naszych dziadków, którzy z rozrzewnieniem opowiadali rodzinne historie…
Pięknie!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi